Pies Bazyl

Gdy świat nagle się zawala, gdy w jednej chwili tracisz wszystko – ukochanego opiekuna, dom, ciepłą, miękką kanapę, poczucie bezpieczeństwa. A w zamian otrzymujesz tylko betonowy boks, budę, masę obcych ludzi i szczekających psów wokół. To właśnie sytuacja, w której znalazł się Bazyl. Miał dom przez 10 lat. Ale pod koniec 2017 r. jego bardzo leciwy opiekun zachorował. Trafił do szpitala, a potem do domu opieki, a Bazyl – do schroniska. Akurat na zimę, kiedy codziennością stają się tu tylko mróz, śnieg, deszcz i błoto. Gdy Bazyl wyszedł na chwilę z boksu, naszym oczom ukazał się mały, kudłaty, rudy pieseczek, kompletnie przerażony i zdezorientowany. W jego oczach widać było smutek, żal i rozczarowanie. Zobaczyliśmy jednak coś jeszcze – okropnie wielki guz na jego lewej łopatce. Podjęliśmy natychmiastową decyzję o konieczności zrobienia Bazylowi badań, szybko więc poznaliśmy się z nim lepiej. Zabraliśmy go na badanie krwi, USG i RTG. Wyniki badań wyszły na tyle dobrze, że lekarze podjęli się operacji i 16 stycznia wycięli ważący aż 2 kg guz.  Okazał się on mięsakiem złośliwym. Gdy maluch nieco doszedł do siebie zrobiliśmy też ponowne USG prostaty, jąder i śledziony. Bazyl musiał przejść kolejną operację – wycięcie guza przy odbycie. Ta zmiana także okazała się nowotworowa. Po operacjach maluch szybko doszedł do siebie i odzyskał radość życia. A co najważniejsze – w lutym 2018 r. pojechał do cudownego, troskliwego domu. Stowarzyszenie zapłaciło za leczenie Bazyla, zwanego pieszczotliwie Bubu, blisko 2 tys. zł.