Nagle mała Jeżynka poczuła się bardzo źle, trafiła do domu tymczasowego i zaczęło się intensywne leczenie. Mimo wszelkich starań – kroplówek, leków, transfuzji (dziękujemy kotce Tasiemce, która oddała krew maleństwu), podawania tlenu, inkubatora – malutki organizm nie dał rady. Staraliśmy się ze wszelkich sił walczyć o malutką.

Jest nam cholernie przykro, bo Jeżynka była naprawdę wyjątkowym kotem. Chociaż przez niecałe 3 dni miała namiastkę domu. Bardzo próbowała się zaprzyjaźnić z kocimi rezydentami. Cały czas szukała kontaktu i bliskości – chodziła za opiekunką po domu i zagadywała, przytulała się i wspinała na człowieka. W lecznicy podczas kroplówek siedziała wolontariuszce Monice na szyi i co jakiś czas szukała pocieszenia, wpatrując się w oczy. Miała chorobę sierocą – próbowała ssać ręce i twarz. Uwielbiała pluszowe legowiska i często je ugniatała jak kocię ugniata matkę i jednocześnie szukała sutka. Była kociakiem urodzonym w domu, oderwanym od matki i porzuconym jak śmieć 🙁 To cholernie niesprawiedliwe, że nie było dane jej zaznać dorastania, szaleństw dzieciństwa, długiego wspólnego życia ze swoim człowiekiem.

Leczenie Jeżynki częściowo pokryło nasze stowarzyszenie. Żegnaj, malutka!